Motoryzacja i elektromobilność

Fiat Multipla – brzydal, który daje się polubić

W tym roku minęły cztery lata od zakupu przeze mnie Fiata Multipla. To auto uznawane za najbrzydszy samochód na świecie. Dziś, ponad 20 lat od jego debiutu, coraz więcej osób zaczyna się do niego przekonywać. Jestem jedną z nich.

Gdy w lipcu 2016 roku kupiłem Fiata Multipla, natychmiast pochwaliłem się tym zakupem na Facebooku. Prawie wszyscy moi znajomi pukali się głowę.  “Po co ci ta szkarada?!”, “Ale jak to?!”, “Co poszło nie tak?!”, “Usuwam cię ze znajomych na fejsie!” – to tylko wybrane komentarze. Ale im dłużej mam to auto, tym bardziej je lubię.

Dzisiejszy zakup. Serio. Teraz mogę powiedzieć, że w życiu osiągnąłem już wszystko.

Opublikowany przez Pawła Pilarczyka Sobota, 30 lipca 2016

Fakt, Multipla jest na szczycie rankingów na najbrzydsze auto świata. W tej kategorii jest już swoistym symbolem, legendą. Gdy myślisz: “najbrzydszy samochód”, od razu spontanicznie przed oczyma staje Ci Fiat Multipla. 

Zdecydowanie rzadziej jest to nie mniej urodziwy Pontiac Aztec, Nissan Cube czy SsangYong Rodius. Skoro więc Multipla jest tak szkaradna, to czemu w ogóle Fiat postanowił wprowadzić ją do sprzedaży, czemu ludzie ją kupują i co sprawia, że są z Multipli… zadowoleni?

To miało być auto, którym nie będę się przejmował

Multiplę kupiłem z czysto praktycznych względów. To mój trzeci samochód. Prócz tego mam jeszcze dwa już dość leciwe Mercedesy – 16-letnią klasę S i 10-letnią klasę C. S-ka jest jednak nie byle jaka. To auto z typoszeregu W220, słynącego niestety z wysokiej awaryjności pneumatycznego zawieszenia i podatności na rdzę (wersja przed liftem) – Mercedes W220 ma nawet swój prześmiewczy profil na Facebooku “Beka z W220”. Mogę zatem powiedzieć, że dwa z moich trzech aut (Multipla i W220) to jednocześnie dwa z trzech najczęściej wyśmiewanych modeli samochodów w internecie (trzeci to oczywiście Alfa Romeo 😉

Odpady gabarytowe prosimy składować obok kubłów zwykłych, wywóz w pierwsze piątki każdego miesiąca

Opublikowany przez Beka z W220 Czwartek, 19 grudnia 2019

Moja S-klasa nie jest jednak popularnym dieslem (S 320 CDI) ani trochę lepszą “pięćsetą” (S 500). Mam model S 55 AMG Kompressor – czyli odmianę po tuningu przez specjalistów z AMG. Samochód ma ręcznie zbudowany silnik V8 o pojemności 5,4 litra z kompresorem, który generuje równe 500 KM mocy i 700 Nm momentu obrotowego. Chociaż samochód waży przeszło 2 tony, pierwszą setkę osiąga w 4,8 sekundy, a rozpędza się do przeszło 300 km/h.

Auto pali jednak jak smok – w mieście to co najmniej 20 litrów na 100 km, a gdy stoję w korkach, potrafię dobić do 26-27 l/100 km. W trasie moim życiowym rekordem jest 11 l/100 km (przy ciągłej jeździe z prędkością 70 km/h). Samochód trudno też zaparkować na publicznych parkingach, bo ma ponad pięć metrów (5,2 m) długości.

W efekcie mój Mercedes jest drogi w eksploatacji, trudny w parkowaniu i na dodatek głośny. Ale to też mój “pieszczoch”, którego regularnie zabieram na myjnię, a potem po powrocie do domu woskuję mu karoserię i czyszczę felgi szczoteczką do zębów. Każda ryska parkingowa boli mnie okrutnie, więc staram się tym autem nie jeździć na zakupy, albo na parkingu stawiam je daleko od innych aut, żeby nikt nie przytarł mi zderzaka lub nie wgniótł drzwi.

Drugi mój Mercedes to 10-letnia klasa C (W204). To już zwykła odmiana z silnikiem 1,8 l (z kompresorem, 184 KM). Fantastyczny w prowadzeniu, ale ciasny, gdy musimy się wybrać na przejażdżkę całą rodzinką – ja, żona i trójka naszych dzieci. Na tylnej kanapie miejsce jest bardzo mało i dzieciaki ledwo się mieszczą. Samochodem tym jeździ przede wszystkim żona (to tak naprawdę jej auto) i mimo wieku auta, uwielbia go. Mercedes W204 dość dobrze się starzeje i jest mało awaryjny (w naszym egzemplarzu od nowości nie było jeszcze ani jednej usterki).

Żona nie lubi jednak mojego „pieszczocha” i próbowała mnie namówić, bym go sprzedał, a z pozyskanych ze sprzedaży pieniędzy kupił auto rodzinne – coś w stylu Forda S-Max czy Renault Espace…

Ale jako fan motoryzacji absolutnie nie chciałem się na to zgodzić. Uwielbiam moją “Czarną Bestię”, a ponadto wiem, że nieprędko stać mnie będzie na innego Mercedesa AMG.

Dlatego zapadła decyzja o zakupie trzeciego auta. Musiał jednak spełniać kilka warunków. Musiał być tani w zakupie, tani w eksploatacji i przestronny w środku.

To, że wybór padnie akurat na Fiata Multiplę, to był zupełny przypadek. Wspomniałem o sobie, że jestem fanem motoryzacji. Więc Multipla naturalnie byłaby ostatnim samochodem, który bym w ogóle brał pod uwagę. A jednak pewien artykuł zmienił mój pogląd o tym pojeździe.

Otóż autor wskazał, że co prawda Multipla jest szkaradna, ale do bólu praktyczna. Ma sześć niezależnych foteli, trzy z przodu i trzy z tyłu, każdy z regulowanym oparciem. Środkowe fotele są nieco cofnięte (nie są w jednej linii z fotelami lewym i prawym), więc pasażerowie nie trącają się łokciami. Obok siebie może usiąść trzech dwumetrowych facetów i wszystkim będzie wygodnie. Autentycznie!

Fotele w tylnym rzędzie są odsunięte od pierwszego rzędu na tyle, że osoby siedzące z tyłu mają dużo miejsca na kolana. W dodatku sam samochód jest wysoki i każdy pasażer ma dużo miejsca nad głową.

W Multipli może komfortowo podróżować sześć dorosłych osób

Dla nas sześć foteli oznaczało, że nie tylko możemy zapakować się do Multipli całą rodzinką, ale możemy jeszcze zabrać ze sobą dziadka czy babcię.

Wszystkie fotele w dodatku mają regulowane oparcia. Można je położyć niemal płasko. Często jeździmy z dziećmi w dłuższe trasy i rozkładamy dzieciakom fotele, podkładamy pod głowy poduszki, przykrywamy kocem i maluchy potrafią w ten sposób przekimać ciurkiem dobrych kilka godzin. W efekcie pokonanie tysiąca kilometrów z dwoma przystankami po drodze jest jak najbardziej robialne.

Multipla jest niezwykle krótka – ma niecałe 3,99 m długości. To o 1,2 m mniej niż moja S-klasa „w longu”. Jest więc niezwykle łatwa w parkowaniu na publicznych parkingach, bo nigdy nie wystaje. Manewrowanie jest ultra proste, bo Multipla ma ogromne szyby, a jej lusterka boczne są dwuczęściowe, jak w ciężarówkach czy autokarach – górna część lusterka służy do obserwowania, co się dzieje z tyłu samochodu, a dolna pochylona jest tak, że widać w niej asfalt i krawężnik. Więc parkowanie tyłem Multiplą to po prostu bajka.

Te szkaradne małe światełka pod przednią szybą to nie tylko zabieg stylistyczny. To po prostu światła drogowe (“długie”). Są umieszczone specjalnie wyżej niż światła mijania (“krótkie”), więc lepiej oświetlają drogę przed samochodem. Po włączeniu “długich” przed Multiplą zapada prawdziwa jasność i śmiem twierdzić, że widoczność jest lepsza niż przy “biksenonach” w moim Mercedesie S.

Używana Multipla kosztuje 1500 zł

Gdy po przeczytaniu wspomnianego artykułu sprawdziłem z ciekawości ceny Multipli na Otomoto, okazało się, że samochód można kupić już za 1200-1500 złotych, a egzemplarze w świetnym stanie to koszt 4-6 tys. złotych. Sam ostatecznie kupiłem najdroższy egzemplarz na Otomoto za 6 tysięcy, ale tylko dlatego, że to była jedyna sztuka dostępna wtedy na sprzedaż w Warszawie, ponadto gdy pojechałem ją obejrzeć (bez planu zakupu), na miejscu okazało się, że jest w świetnym stanie blacharskim i mechanicznym, a na dodatek ma bardzo dobrą historię (pochodzi z polskiego salonu Fiata, a poprzedni właściciele mieszkali w Józefosławiu i na Ursynowie, więc przebieg 170 tys. km w momencie zakupu był całkiem wiarygodny).

Multipla była do wzięcia za niecałe 1300 (sprawna) – choroba, gdybym wiedział wcześniej, to bym sobie kupił do kolekcji! 😁

Opublikowany przez Pawła Pilarczyka Wtorek, 26 marca 2019

Ponadto moja Multipla ma silnik diesla 1.9 JTD (115 KM), który – z tego co wyczytałem w internecie – charakteryzuje się niezwykłą trwałością. Podobno te jednostki pokonują bez problemów 400-500 tys. km. Znawcy Multipli odradzają za to zakup benzyniaków (1.6).

W zasadzie jedyne, czego mi brakuje w Multipli to automatyczna skrzynia biegów. Bardzo się do takiej skrzyni przyzwyczaiłem. Uważam, że jest niezwykle praktyczna w mieście. Niestety Fiat nigdy nie produkował Multipli z automatem, chociaż – uwaga – robił eksperymenty z wersją elektryczną (!). Aut powstało bardzo niewiele i dziś są praktycznie nie do dostania.

Multiplą jeżdżę już cztery lata. Przejechałem nią przez ten czas już 50 tys. km. To dość dużo, bo zazwyczaj po Warszawie poruszam się na skuterze (miesięcznie przejeżdżam na nim około tysiąca km), a żona jeździ głównie swoim małym Mercedesem C. Czarna Bestia stoi głównie w garażu i wyciągam ją raz na dwa tygodnie, żeby ją “przepalić”. Rocznie nakręcam nią obecnie około 900 km… Multipla stała się faktycznie moim “daily driverem”.

W mieście pali około 7-7,5 l/100 km. W trasie to nieco powyżej 5 l. Samochodem byliśmy już całą rodziną dwukrotnie we Włoszech i raz w Chorwacji. Każda taka wycieczka to 3-4 tys. km przejechane w dwa tygodnie. Dodatkowo Multiplą zimą jeździmy w polskie góry na narty. Trasę z Monachium do Warszawy (1100 km) Multipla pokonuje na jednym tankowaniu.

To jest Multipla. Multipla ma czternaście lat. Multipla właśnie przejechała 3200 km – do Chorwacji i z powrotem. Nie…

Opublikowany przez Pawła Pilarczyka Poniedziałek, 24 lipca 2017

Przez ten cztery lata samochód nigdy nie zaliczył żadnej poważnej awarii. A usterki, które dotykały Multiplę to najczęściej pierdoły. Trzy razy urwał się pasek klinowy. Samochodem dało się jeździć, ale nie działało wtedy wspomaganie kierownicy i nie ładował się akumulator, więc musiałem jeszcze tego samego dnia jechać do mechanika na wymianę paska. To koszt kilkudziesięciu złotych (dobrej klasy pasek klinowy to 30 zł plus wymiana drugie tyle). Mój mechanik wymieniał mi pasek tego samego dnia i auto za dwie godziny było do odbioru. W końcu okazało się, że pasek zrywała krzywa rolka napinacza paska. Musiałem kupić nową – 80 zł.

W Multipli wymieniłem też tarcze i klocki hamulcowe. Komplet na jedną oś to ok. 200 zł na oś przednią (dwie tarcze plus cztery klocki) i 150 zł na oś tylną. Wymiany można dokonać samemu w garażu, ja zleciłem prace mechanikowi, który policzył 50 zł za robociznę.

Zaliczyłem tylko jedną usterkę, która unieruchomiła Multiplę i musiałem do niej wzywać lawetę. Wyskoczyła mi poduszka pod silnikiem. Koszt poduszki – 150 zł, koszt wymiany 100 zł.

Multipla niestety dziś nam zaniemogła… Po przejechaniu przez próg zwalniający coś z przodu walnęło, coś chrupnęło i……

Opublikowany przez Pawła Pilarczyka Czwartek, 21 grudnia 2017

Gdybym zatarł silnik, to mogę sobie kupić drugi. Używany silnik 1.9 JTD do Multipli (z 30-dniową gwarancją) to jakieś 500-600 zł. Skrzynia biegów – 300 zł. Najwięcej kosztowałaby robocizna, bo wymiana takich elementów to przynajmniej 500 zł za sztukę.

Gdyby mi pękła przednia szyba, to na Allegro można kupić używane szyby za 60-90 zł. Fotele to koszt ok. 150 zł za fotel w stanie idealnym, a takie przetarte czy brudne można kupić za 50 zł za sztukę. Wymiana fotela to kwestia przesunięcia dźwigni. Wszystkie fotele w drugim rzędzie można wyciągnąć w jakieś 15 sekund. Po wyjęciu foteli Multipla zamienia się w małego dostawczaka – z tyłu mieszczą się wtedy trzy rowery górskie (którym nie trzeba odkręcać kół) albo lodówka.

Gosia przywiozła do domu dżunglę Multiplą.

Opublikowany przez Pawła Pilarczyka Sobota, 13 sierpnia 2016

Fiat Multipla – pomijając dyskusyjny wygląd – jest niezwykle praktyczna i śmiesznie tania w zakupie i używaniu. W dodatku jest relatywnie mało awaryjna, bo usterki na ogół są mało poważne, a ich naprawa to koszt kilkudziesięciu złotych. 

Multiplę kupowałem dlatego, bo miał to być mój “daily driver”, którym mogę codziennie zawozić dzieci do szkoły, a jeśli ktoś mnie przytrze na parkingu, to w ogóle nie będę się tym przejmował. Dzieci uwielbiają jednak to auto. Uważają, że jest po prostu śmieszne i odważnie wszystkim kolegom i koleżankom w szkole opowiadają, że jeżdżą Fiatem Multipla. Ja też po czterech latach zdążyłem to brzydkie autko polubić. I teraz, gdy znajduję na nim przycierki parkingowe, jest mi obecnie już jednak smutno…

Dodaj komentarz