Zwierzęta

Czemu goniłem konie na skuterze?

Opublikowałem niedawno film, na którym jadę ulicą Borową w Lesznowoli w kierunku lasu, a przede mną uciekają dwa konie bez jeźdźców. Film wywołał oburzenie wśród części oglądających, którzy zarzucili mi, że to ja je płoszę i to przeze mnie uciekają, oraz że one spokojnie sobie biegną do swojej stadniny, bo „doskonale znają drogę, gdyż „konie są mądre” (często powtarzane twierdzenie w komentarzach). Postanowiłem uzupełnić nagranie o kontekst całej sytuacji.

Zdarzenie miało miejsce 2 listopada 2023 w Lesznowoli. Wtedy z okna mojego domu spostrzegłem dwa konie biegnące ulicą Myszki Polnej w kierunku ulicy Słonecznej w Lesznowoli (droga wojewódzka 721). Mieszkam w okolicy od kilkunastu lat i nigdy nie widziałem koni na ulicy Myszki Polnej. Domyśliłem się, że czegoś się musiały przestraszyć, zrzuciły swoich jeźdźców i uciekają. Najwyraźniej muszą być w panice, skoro biegną drogą, której w ogóle nie znają i w całkowicie przeciwnym kierunku niż znajdują się wszystkie okoliczne stadniny. W dodatku biegły w stronę bardzo ruchliwej i niebezpiecznej drogi wojewódzkiej 721 (ulicy Słonecznej). Odczekałem dosłownie kilkanaście sekund, ale za końmi nikt nie biegł.

@pila3d

Konie bez jeźdźców – przeczytaj opis! Ponieważ pod poprzednim filmem, gdy jechałem na skuterze za końmi, kilka osób napisało, że to ja je niepotrzebnie płoszę i gdybym za nimi nie jechał, to by nie uciekały, oto materiał wideo nagrany kilka minut wcześniej jeszcze u mnie z balkonu. Konie biegły ulicą Myszki Polnej w kierunku ruchliwej i niebezpiecznej ulicy Słonecznej. Rzuciłem się szybko na skuter, żeby je zatrzymać – planowałem je złapać, bo myślałem, że jeźdźcy pewnie na piechotę podążają za tymi końmi. Konie dogoniłem tuż przed skrzyżowaniem Słonecznej i Okrężnej, koło myjni (Lesznowola, można sprawdzić na mapie). Tam konie zawróciły w Myszki Polnej, przebiegły przez pole do ulicy Kreciej. Dobiegły do skrzyżowania Lemura i Niedźwiedziej, tam się zatrzymały. Zsiadłem ze skutera i udało mi się do nich podejść. Jednego pogłaskałem. Konie były spanikowane i całe spocone. Żaden nie miał uzdy. Chwyciłem za pasek przy siodle, ale koń powoli ruszył przed siebie i mi się wyrwał, drugi oczywiście za nim. Znów wskoczyłem na skuter i ruszyłem za nimi. Konie skręciły w Borową – tam dopiero zaczyna się moje nagranie, które widzieliście na TikToku. Byłem już na linii z policją, kazano mi mieć te konie na oku. Jechałem w pewnej odległości za nimi ulicą Borową, która wchodzi do lasu. W pewnym momencie konie wskoczyły między drzewa. Pojechałem szybko do ul. Przyleśnej, bo spodziewałem się, że tam konie wyskoczą znów na ulicę. Na Przyleśnej stały ze cztery wozy strażackie. Powiedziałem strażakom, że gonię uciekające konie, a oni na to, że właśnie je złapali. I na koniec smutna informacja: dziewczyna jadąca na jednym z tych koni (jego właścicielka) spadła i doznała bardzo poważnego urazu. Zabrało ją lotnicze pogotowie ratunkowe (LPR), ale jej życia nie udało się uratować. Dziewczyna zmarła… #konie #lesznowola #wypadek

♬ dźwięk oryginalny – Paweł Pilarczyk

Podjąłem błyskawiczną decyzję, by złapać te konie i zaczekać na właścicieli. Założyłem kask, wskoczyłem na elektryczny skuter i rzuciłem się w pogoń za końmi.

Gdy je dogoniłem, biegły ulicą Orężną w kierunku Słonecznej. Nie zwalniały. Oczyma wyobraźni zobaczyłem obrazek koni wbiegających na Słoneczną, wprost pod samochody ciężarowe, które przejeżdżają tędy z Magdalenki w kierunku Piaseczna.

Odkręciłem maksymalnie manetkę gazu, błyskawicznie wyprzedziłem konie i stanąłem na skrzyżowaniu Słonecznej i Okrężnej, wprost na drodze koni (patrz mapka powyżej). Te gwałtownie zatrzymały się i skręciły na pobliski trawnik (stoją tu drewniane domki na sprzedaż). Zaczęły skubać trawę.

Nie wiedziałem, co robić w tej sytuacji. Zsiadłem ze skutera i powolutku ruszyłem w ich kierunku. Jednocześnie spokojnym głosem do nich mówiłem, żeby wiedziały, że się nie skradam, daję im o sobie znać i na nie „nie poluję” (nie wiem, czy konie mogą tak odbierać skradanie się do nich). Konie miały siodła, ale żaden nie miał uzdy. Zwierzęta spostrzegły mnie i powoli ruszyły z powrotem na ulicę Okrężną.

Wskoczyłem znów na skuter i postanowiłem, że zadzwonię po pomoc. Wykręciłem numer alarmowy 112. Operatorce, która się zgłosiła przekazałem, że w odległości kilku metrów od skrzyżowania Okrężnej i Słonecznej w Lesznowoli biegają dwa konie, właścicieli nie ma w pobliżu i że proszę o pomoc.

Operatorka przekazała, że wysyła patrol we wskazane miejsce i bym nie spuszczał koni z oczu. Powiedziała, że będą do mnie dzwonić, bym wskazał, gdzie dokładnie są.

Konie zaczęły biec Orężną w kierunku Myszki Polnej – czyli dobrze, w bezpieczne miejsce. Ja powoli jechałem za nimi w bezpiecznej odległości (około 50-60 metrów), by ich nie płoszyć (przypomnę, na bezgłośnym skuterze elektrycznym, podczas jazdy nie hałasuje bardziej niż rower).

Ilustrację wygenerowała oczywiście sztuczna inteligencja 😉

W pewnym momencie konie skręciły na pole i pobiegły w kierunku ulicy Kreciej.

Nie mogłem skuterem przejechać przez zaorane pole, więc wróciłem szybko na Okrężną i skręciłem w Krecią. Konie odnalazłem na skrzyżowaniu Niedźwiedziej i Lemura. Tam wbiegły na nieogrodzony teren budowy. Zostawiłem skuter przed wjazdem i powoli wszedłem za nimi.

Oba były spanikowane i spocone. Znów zacząłem do nich mówić bardzo spokojnym głosem, żeby się mnie nie bały. Udało mi się podejść do jednego z nich, pogłaskałem go po pysku, stanąłem z boku i złapałem za pasek siodła. Pomyślałem, że w końcu się udało i teraz pozostaje czekać na przyjazd policji. Niestety koń powoli ruszył przed siebie. Zawołałem „Prrr!”, ale zupełnie mnie zignorował. Szedł coraz szybciej, a ja nie byłem w stanie go zatrzymać. Wreszcie wyrwał mi się z rąk i ruszył szybciej z powrotem ulicą Niedźwiedzią w kierunku ulicy Wilczej.  Drugi koń pobiegł za nim.

Wskoczyłem ponownie na skuter i ruszyłem za końmi, cały czas utrzymując odległość około 50-60 metrów. Bałem się, że konie znów skręcą w stronę Słonecznej.

Na szczęście na skrzyżowaniu Kreciej i Okrężnej skręciły w prawo, w kierunku Borowej. Cały czas jechałem za nimi i czekałem na telefon od policji.

Gdy dotarły do Borowej, skręciły w prawo w stronę lasu. W tym momencie wyciągnąłem telefon i, cały czas jadąc powoli w znacznej odległości za końmi, rozpocząłem nagranie, które możecie obejrzeć poniżej.

Konie wbiegły w las, ale kilometr dalej przebiega ulica Wojska Polskiego, którą samochody jeżdżą z prędkością dochodzącą do 100 km/h (mimo ograniczenia do 60). Pomyślałem, że może jakoś uda mi się je znowu wyprzedzić i powstrzymać przed wbiegnięciem na ulicę.

W pewnym momencie konie wskoczyły między drzewa. Zawróciłem i pojechałem do ul. Przyleśnej, bo spodziewałem się, że tam konie wyskoczą znów na ulicę. Na Przyleśnej stało kilka wozów strażackich i karetka pogotowia. Powiedziałem strażakom, że gonię uciekające konie. Odpowiedzieli, że oni właśnie przyjechali je złapać (okazało się, że zgłoszenie otrzymali znacznie wcześniej) i że dosłownie w tym momencie je złapali i że mogę wracać do domu.

Ale to niestety nie koniec informacji. O sytuacji doczytałem na lokalnej grupie mieszkańców Lesznowoli na Facebooku. Zgodnie z moimi domysłami, konie zrzuciły jeźdźców – dwie dziewczyny. Jedna z nich upadła bardzo niefortunnie i straciła przytomność. Druga zadzwoniła po pogotowie. To dlatego nikt tych koni nie gonił. Przerażone uciekły przed siebie, w dodatku w przeciwnym kierunku, niż ich stadnina (jak się potem okazało, konie były ze stadniny w Wilczej Górze, dokładnie po drugiej stronie ruchliwej ulicy Wojska Polskiego, czyli – tak jak się obawiałem – musiałyby tę ulicę przekroczyć).

Do nieprzytomnej dziewczyny przyleciał śmigłowiec LPR (Lotniczego Pogotowia Ratunkowego). Zabrał ją do szpitala, gdzie niestety zmarła…

Dodaj komentarz